Ktoś mógłby mnie zaczepić prowokacyjnymi pytaniami: czemu wziąłem się za opisywanie płyty metalowej? Przecież to nie moja sprawa i nie mój departament? Odpowiem tak: oczywiście to prawda: nie mój departament i nie mój żywioł, ALE: decyzję podjąłem PO obejrzeniu płyty, a cały zawarty w niej materiał uważam za zrozumiały, komunikatywny, a co za tym idzie – wartościowy w sensie poznawczym. Derek Roddy jest moim zdaniem znakomitym, mało, fenomenalnym perkusistą, który po prostu obrał sobie dość ściśle określoną drogę artystycznego rozwoju. Jego perkusyjne osiągi (to słowo wydaje mi się właściwe po wysłuchaniu tego, co sam autor mówi i gra na bębnach) przyprawiają mimo woli o zawrót głowy, a repertuar wariacji poszczególnych blast beatów jest o wiele bogatszy, niż mógłby się tego spodziewać jazzowy czy rockandrollowy perkusista-sceptyk. Ponadto zgadzam się z opinią Dereka, że o blastach NALEŻAŁO zrobić prawdziwy i w miarę możliwości kompletny materiał edukacyjny po to, żeby zjawisko „odmitologizować” (to słowo również wydaje mi się właściwe, bo cytując autora: „wiele nieścisłych i niekompletnych informacji o blastach krążyło zawsze po internecie czy innymi prywatnymi i niekoniecznie fachowymi kanałami”). Tak więc po raz kolejny ukłonię się nisko firmie Hudson Music za podjętą świetną i odważną decyzję o wydaniu tej płyty, która jest zresztą następstwem książki na ten sam temat wydanej niedawno.
Katalog podstawowych grup blastów wraz z podaniem okresu czasu ich pojawiania się w muzyce metalowej obejmuje kolejno: Skank Beats, Traditional Blasts, Bomb Blasts, Hammer Blasts oraz Free Hand Blasts, które gościnnie prezentuje Johnny Rabb, itd. Dla mnie jako muzyka wychowanego i grającego mniej więcej tradycyjnie wygląda to w uproszczeniu tak, jakby najbardziej podstawowe rockowe i popowe rytmy grać z cztero-, sześcio- lub ośmiokrotnie większą szybkością niż to ma miejsce w oryginale. Początkowo zaskakująca, ale po zastanowieniu logiczna okazuje się ogromna ilość dostępnych kombinacji i wariantów podstawowych blast beatów. Kolejnym zaskoczeniem może być fakt, że swoje blasty Derek wykonuje relatywnie lekko, co nie zmienia faktu, że ilość energii i kondycji potrzebna do zagrania całego koncertu metalowego musi być ogromna i raczej niespotykana w innych gatunkach muzycznych. Intensywność pracy drummera jest na przykład nieporównywalnie większa od pracy gitarzysty w tym samym ekstremalnie metalowym zespole, co widać, gdy Derek jeden z przykładów wykonuje zarówno na gitarze, jak i na bębnach. Uznanie budzi otwartość, szerokie podejście do tematu, elastyczność, lekkość, prostota i klarowny sposób prezentacji karkołomnych w końcowym efekcie przykładów. Jednocześnie niebywałe osiągi szybkościowe i swoboda frazowania, przesuwanie akcentów i walory dynamiczne prezentowane w solowych popisach uświadamiają ilość i jakość pracy koniecznej do zabrnięcia na ten totalnie zaawansowany etap. Jeszcze większe uznanie może wzbudzić balans równowagi pomiędzy wszystkimi kończynami zaangażowanymi w pracę przy zestawie – dla obserwatora wygląda to tak, jakby Derek miał same prawe ręce i nogi. Podczas oglądania odnotowałem czysto techniczny mankament – niektóre nieliczne fragmenty kadru wideo nie synchronizują się z dźwiękiem (nie zdziwiłbym się, gdyby po prostu montażysta na skutek błyskawicznego tempa akcji popełnił niezamierzone pomyłki).
Uważam, że materiał „Blast Beats Evolved” jest wypakowany treścią, która stawia sztukę perkusyjną ekstremalnego metalu na równi z innymi gatunkami. Ta sztuka inaczej niż jazz, latin czy funk koncentruje się na wykorzystaniu wszelkich kombinacji pojedynczych uderzeń. Ta technika powoduje, że ekstremalny metal brzmi inaczej – intensywniej, z odmienną selektywnością, silniejszym ciosem, na ogół bez międzydźwięków. Polecam tę płytę nie tylko miłośnikom gatunku, co zdaje się oczywiste, ale może przede wszystkim tym perkusistom i nauczycielom, dla których ekstremalny metal do tej pory był synonimem czegoś obcego lub gorszego. Uważam, że pora odrzucić sztuczne podziały i przyznać każdemu należne mu miejsce w szeregu. Pozdrawiam serdecznie wszystkich sympatyków metalu. Jacek Pelc – jazzman z zamiłowania.
Jacek Pelc