W formie krótkiego wstępu przypomnę, że swego czasu na użytek łamów TopDrummera przetłumaczyłem relację Joe Bergaminiego z realizacji nagrań do tego albumu otrzymaną prosto ze źródła, czyli od firmy Hudson Music. Relacja ta obiegła bez mała cały glob i ukazała się drukiem m.in. w australijskim czasopiśmie Drum Scene.
Studyjny show z udziałem niewielkiej grupy słuchaczy zaczyna się od utworu „Schizophrenic”, w którym partie playbacku nagrali gitarzysta Oz Noy i basista Will Lee, a Keith dołożył do tego swoją rewelacyjną partię bębnów na żywo. Jakkolwiek autor powołuje się na inspirujące go źródła, nota bene genialnej muzyki funk Jamesa Browna, to ten utwór zaliczyłbym do nieco szerszej formuły. Samo brzmienie gitary, jak również faktura brzmieniowa całego zespołu przypominają mi najlepsze odchylone w stronę rocka nagrania Johna Scofielda i sporej plejady genialnych perkusistów, którzy mu zawsze towarzyszyli. Frazowanie (phrasing) perkusisty jest bardzo bogate i często przekracza w obie strony kreskę taktową, tym samym „klejąc” poszczególne parzyste odcinki w dłuższe i bardzo atrakcyjnie brzmiące zdania muzyczne. Funkowo-rockowy cios wymierzany bębnom z właściwą siłą i precyzją przechodzi w bridge’ach w niemal jazzowe granie z użyciem technik cross stick i dogrywania partii prawą ręką na obręczy werbla. W końcówce mamy improwizację na krótkim motywie ostinatowym, która jakkolwiek niedługa, to stanowi esencję stylu Carlocka. Nie trzeba być gigantem, żeby docenić walory techniczne jego grania: z jednej strony stabilny i mocny groove z precyzyjnymi pojedynczymi lub podwójnymi back beatami, z drugiej ghost note’y, przednutki, smaczki i subtelności – są po prostu oczywiste w miarę zmiennych klimatów, dynamiki i przebiegu akcji muzycznej utworu. Po takim wstępie możemy się spodziewać samych dobrych rzeczy.
Dwupłytowy box zawiera ponad cztery i pół godziny materiału, na który składają się dalsze prezentacje grania z playbackiem, warsztatowy koncert z Wayne’em Kranzem – gitara, i Timem Lefebvre – bas, jak również, a może przede wszystkim, solowe i zespołowe demonstracje tego, co w utworach najistotniejsze, granie otwartych form solowych na samym zestawie bez akompaniamentu albo dyskusje o szczegółach grania bardzo zaawansowanej muzyki w zespole. Wreszcie poruszany jest aspekt tego, czego Kranz i Lefebvre oczekują od perkusisty w graniu zespołowym. Autor zwraca uwagę na brzmienie, kontekst muzyczny, interakcje na estradzie, swoje wszelkie inspiracje od Johna Bonhama do Elvina Jonesa, inspiracje pozaperkusyjne (wokaliści, dęciacy) i tak dalej. Płytę można opisywać bez końca, bo stanowi materiał przebogaty we wszelkie perkusyjne detale, jak np. rytmicznie zaawansowane granie nogą na hi-hacie w różnych groove’ach, łączenie grania pałką i ręką na werblu czy rudimenty, technika Moellera plus wiele innych – dodatkowo uzupełnione elektroniczną wersją zapisu partii bębnów w formatach PDF. Najprzyjemniej jednak moim zdaniem Carlocka się po prostu słucha w zespole lub z playbackami, z metronomem czy choćby solo. Płytę polecam gorąco wszystkim wszechstronnie myślącym perkusistom o szeroko otwartych umysłach.
Jacek Pelc