Jak opisałbyś różnice w grze na zestawie akustycznym i elektronicznym: odczucia manualne, komfort gry, odbiór dźwięku z instrumentu lub głośników, możliwości brzmieniowe i dynamiczne? Jakieś inne, własne spostrzeżenia?
Przede wszystkim główną różnicą są możliwości muzyczne oferowane przez każdy z tych zestawów. Inaczej poruszam się, grając elektroniczny break beat i swingujący, akustyczny groove jazzowy. Gra na perkusji opiera się na mowie ciała: ramiona, sposób i kierunek, w którym pałeczki odbijają się od naciągów, określają ogólny rytm i brzmienie. Jeśli chodzi o aspekt czysto techniczny, to nie wydaje mi się, żeby były wielkie różnice pomiędzy grą na zestawie akustycznym i elektronicznym. Przynajmniej nie w dzisiejszych czasach, jeśli porównać to do okresu wczesnych lat 80. po połowę 90. Oczywiście sposób, w jaki można grać, wykorzystując ruchy powietrza w zestawie akustycznym, jest inny od używania samych elektronicznych triggerów. Największa różnica leży jednak w psychice. Dla wielu tradycyjnych perkusistów brak dźwięku dobiegającego bezpośrednio z elektronicznego bębna jest dziwny. Tak więc dla dużej części perkusistów akustycznych te różnice będą się wydawać fizyczne, mimo iż w rzeczywistości gra na obu zestawach może wyglądać dziś identycznie. Szczerze mówiąc, jeśli nie grasz dynamicznie i z odpowiednim feelingiem na zestawie akustycznym, na elektronicznym zabrzmisz beznadziejnie. Tak naprawdę na perkusji elektronicznej trzeba grać z taką samą, jeśli nawet nie większą precyzją. Bardziej oddaje ona wszystkie pomyłki i złe uderzenia niż bębny tradycyjne, które reagują także na akustyczne warunki otoczenia, maskując przy tym pewne niedociągnięcia. Poza tym na koncertach Kate Ryan i Milk Inc. ludzie zatańczą tylko przy dźwięku równo i energicznie wybijanego dance kicka. Gdyby był on kiepsko zagrany, od razu by mnie zwolnili!
Jakie są Twoje zainteresowania muzyczne? Czy grasz również coś innego niż muzyka V-Topii? Jeśli tak, co to takiego?
Wydaje mi się, że moje muzyczne horyzonty są dosyć szerokie: gram alternatywny pop-rock z Ozark Henry, dance-pop z Kate Ryan i Milk Inc. oraz bardziej skomplikowane rzeczy podczas występów solowych i z V-Topią. W zasadzie lubię grać w różnych składach, ponieważ inspiruje mnie to bardziej niż skupianie się na jednej rzeczy. Uwielbiam grać w klubie w Belgii w piątek wieczorem, a następnego dnia wczesnym rankiem lecieć do Polski na kilka dni występów z Kate Ryan! Ale to wciąż ten sam Michael – mam we krwi klimaty rodem z P-Funk i po prostu kocham grać te talerze i stopę „na jeden”, jeśli wiesz, co mam na myśli. W młodości godzinami grałem do wczesnych nagrań hiphopowych i koncertowych płyt w stylu fusion i soul, wsłuchując się w grę takich perkusistów jak Billy Cobham, Tony Williams czy Steve Gadd z jego bluesowymi zagrywkami. W tym samym czasie byłem wielkim fanem The POLICE, a dziś szaleję, słuchając również porządnego thrashmetalowego bębnienia. Wszystkie te rzeczy, które bardzo lubię, połączyłem w ścieżkach perkusji mojego solowego projektu SQUARELECTRIC. W nagraniach tej płyty spotkały się ze sobą wszystkie moje pomysły i odpowiadające im style. Dlatego myślę, że nagrywanie się raz na jakiś czas jest bardzo ważne – to naprawdę pokazuje, kim jesteś jako muzyk. Spośród wszystkich tych zagrywek i groove’ów, które wypracowałem, część mogę wykorzystać na przykład grając z Kate Ryan. Polska publiczność, która widziała nas na jednym z naszych letnich koncertów, miała pewnie sporą frajdę, oglądając i słuchając niektórych moich „crossoverowych” patentów. Zawsze mamy z Kate spory ubaw, grając koncert po długiej jeździe wyboistymi polskimi drogami (śmiech). W końcu możemy sami zdecydować, kiedy „rozbujać” naszą muzykę.
Czy mieszasz na scenie brzmienia perkusji akustycznej i elektronicznej? W jaki sposób to robisz?
Tak, na scenie zawsze używam pada Roland SPD-S do sampli, niezależnie od konfiguracji, nawet kiedy gram na cajonie… Lubię odpalać sample i loopy, grając jednocześnie na żywo, wydaje mi się, że stało się to już moją drugą naturą, od kiedy zacząłem to robić w 1993 roku. Kocham grać do loopów i do metronomu – metronom nie jest moim wrogiem, ale jednym z najlepszych przyjaciół. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale z jakiegoś powodu loop, do którego gram, a może być to nawet proste pizzicato smyczków, powoduje, że jeszcze bardziej czuję groove. Lubię grać z innymi muzykami, zamiast spędzać w samotności godziny w sali prób i może dlatego właśnie zawsze mam przy sobie SPD-S, a w miarę możliwości nawet dwa i laptopa.
Ponadto, kiedy gram akustycznie, zwykle dodaję jeszcze jeden lub dwa pady, żeby mieć pod ręką głębokie, niskie brzmienie bębna, na przykład do rytmów drum’n’bassowych. Lubię w ten sposób wystawiać na próbę subwoofery systemu PA.
Grasz na perkusji Roland V-Drums. Możesz powiedzieć nam coś o tej współpracy? Co daje Ci Roland i co Ty robisz dla Rolanda?
Byłem demonstratorem elektronicznych instrumentów perkusyjnych Rolanda od początku 1993 roku, ale dopiero w 2001 podjąłem szerszą współpracę jako konsultant Roland Japan. Zestaw V-Drums daje mi przede wszystkim szerokie możliwości muzyczne: niemożliwe jest zagranie prawdziwego rytmu dance czy house na samych bębnach akustycznych. Będzie to wciąż brzmiało jak współczesne disco. Ale z zestawem odpowiednich brzmień elektronicznych klimat dance i house budzi się do życia i dopiero wtedy ludzie zaczynają tańczyć. Ponieważ jestem entuzjastą brzmień elektronicznych, wydaje mi się, że jestem źródłem przydatnej wiedzy dla inżynierów Rolanda. Zaprzyjaźniłem się z wieloma z nich i ciągle bombardujemy nawzajem swoje skrzynki e-mailowe różnymi pomysłami i uwagami. W tej chwili w Europie muzyka elektroniczna jest bardzo modna i awangardowa, podczas gdy na innych kontynentach sytuacja wygląda nieco inaczej. Ponieważ specjaliści od V-Drums starają się dostarczyć jak najlepszych brzmień, które są potrzebne dziś i będą wyznaczać kanony muzyki elektronicznej w przyszłości, wiedzą oni, że muszą mieć informacje o tym, co aktualnie dzieje się w muzyce europejskiej czy na przykład amerykańskiej. Więc ja staram się dostarczać im pewne pomysły dotyczące brzmień, interfejsu, tworzyć nowe patche, które moim zdaniem fajnie byłoby mieć w nowym module brzmieniowym, a nawet komponuję i nagrywam ścieżki podkładowe do wbudowanego sekwencera. W tej chwili jest w to zaangażowanych kilka znanych perkusyjnych osobistości, takich jak Steve Fisher i Mike Snyder dla Roland US czy Johnny Rabb, który podobnie jak ja jest również długoletnim demonstratorem Roland V-Drums.
W młodości godzinami grałem do wczesnych nagrań hiphopowych i koncertowych płyt w stylu fusion i soul, wsłuchując się w grę takich perkusistów jak Billy Cobham, Tony Williams czy Steve Gadd z jego bluesowymi zagrywkami. W tym samym czasie byłem wielkim fanem The POLICE, a dziś szaleję, słuchając również porządnego thrashmetalowego bębnienia. Wszystkie te rzeczy, które bardzo lubię, połączyłem w ścieżkach perkusji mojego solowego projektu SQUARELECTRIC.
Piszesz artykuły dla holenderskiego magazynu Slagwerkkrant. Jakie są Twoje ulubione tematy do pisania lub dyskusji?
W zasadzie to nie jestem dziennikarzem Slagwerkkrant. Piszę tylko krótkie teksty na dany temat do jednego z działów magazynu sześć razy do roku. Moje ulubione tematy nie dotyczą samej gry na perkusji, ale raczej codziennych spraw ją otaczających, włączając w to moje własne przemyślenia przy okazji różnych dziwnych sytuacji lub po prostu rozgrzebywanie ostatnich plotek o kolejnym basiście, który próbuje zarobić więcej niż perkusista (to oczywiście żart). Zwykle są to dosyć osobiste teksty. Na przykład ostatnim razem pisałem o organizatorze festiwalu perkusyjnego, który odmówił talonów na posiłki niektórym wystawcom sprzętu. W Polsce coś takiego nigdy by się nie zdarzyło! Inny tekst był na temat typowych problemów, których doświadczają podróżujący perkusiści w swoich związkach. Pod koniec tego artykułu musiałem przyznać, że nie ma na to jednak żadnej rady. [śmiech]
Czy prowadzisz warsztaty dla młodych bębniarzy?
Kiedy prowadzę prezentacje V-Drums lub akustyczne kliniki perkusyjne, na widowni są zawsze młodzi ludzie. Dlatego niezmiennie staram się wykorzystywać przykłady z różnych stylów muzycznych, które są aktualnie popularne. Jeśli chcesz zainteresować młodych perkusistów, musisz grać współczesną muzykę i na tym oprzeć swoje wskazówki. Wyjaśnianie im trudnych zagrywek jazz-fusion lub half time shuffle z utworu „Rosanna” grupy TOTO nie ma najmniejszego sensu, bo oni nie znają tych konkretnych perkusistów. Wychowują się na takich wykonawcach jak FOO FIGHTERS, MUSE, QUEENS OF THE STONE AGE, METALLICA, LADY GAGA czy SLIPKNOT i DISTURBED. Tak naprawdę, to sam więcej uczę się od tych młodych ludzi, którzy dużo lepiej orientują się we współczesnej muzyce niż ja. Bardzo lubię, kiedy podrzucają mi ciekawe rzeczy do słuchania.
Masz jakiś własny, autorski materiał? Kompozycje, nagrania?
Tak, mam. Właśnie wydałem swoją pierwszą solową płytę pod tytułem „SquarElectric”. Przez lata byłem też producentem kilku albumów lub singli, w które byłem również zaangażowany jako kompozytor. Tym razem jest to od początku do końca moje własne CD. Wszystkie kompozycje są mojego autorstwa i razem ze współproducentem „SquarElectric” zajęliśmy się realizacją, masteringiem i marketingiem. To całkiem sporo pracy! Ponadto na płycie zagrał też David Ahlund z V-Topii, z którym wspólnie napisaliśmy utwór „Miss Fit”. Jakiś czas temu wydałem też perkusyjne DVD o nazwie „MichaelSchack.Drums”.
Nie zalecam nikomu ustawiania pedałów zbyt miękko, ponieważ prowadzi to do pogorszenia pracy nóg, stają się wtedy leniwe! Pamiętaj! Potrzebujesz bardzo dobrych pedałów – gra na bębnach jest jak jogging, więc potrzebujesz odpowiedniego sprzętu, który zadba o twoje zdrowie, a jednocześnie umożliwi wydajną pracę.
Opowiedz nam szczegółowo o swoim sprzęcie. Jakich modeli bębnów elektronicznych i akustycznych używasz, jakich talerzy i hardware’u?
Oprócz mojej działalności związanej z V-Drums, jestem również użytkownikiem i aktywnym endorserem talerzy Meinl, bębnów akustycznych Ludwig Vistalite oraz pałek Vic Firth. Mój zestaw Vistalite składa się z centrali 22”, toma 12”, floor tomów 14” i 16” oraz werbla Ludwig Black Beauty 14” × 6,5” lub Ludwig Vistalite 14” × 5”. Blach Meinl używam w różnych konfiguracjach w zależności od sytuacji, ale aktualnie mój główny zestaw opiera się na talerzach Byzance. Połączenia dwóch 16” crashy Byzance Thin, Medium Thin używam jako hi-hat. Po prostu uwielbiam wszechstronność tej serii blach Meinla i często łączę je z talerzami efektowymi Generation X. Bardzo podoba mi się także nowy Benny Greb Sand Ride – moim zdaniem jest to jeden z najciekawszych nowych ride’ów ostatniej dekady. Mam kilka podwójnych stóp i statywów do hi-hatu firmy Pearl, ale myślę nad ich zmianą, bo po kilku latach intensywnego użytkowania, również z perkusją elektroniczną, zaczynają się powoli rozpadać. Jeśli chodzi o perkusję elektroniczną, to jestem oczywiście maniakiem Roland V-Drums. Obecnie gram głównie na nowym zestawie TD-20KX, zawsze w połączeniu z SPD-S (którego używam także przy bębnach akustycznych) oraz Rolandem HPD-10 jako stały dodatek od efektów specjalnych. W domu lub podczas małych prób i sesji nagraniowych z użyciem MIDI gram na TD-4KV albo TD-9KX. Tak w ogóle, to uwielbiam ćwiczyć na małym TD-4KV.
Mam również trochę sprzętu studyjnego. Mój główny komputer to PC w konfiguracji dual/quad core na 64-bitowym Windowsie, z oprogramowaniem Sonar 8.5 i interfejsem muzycznym RME Fireface. Aby „ocieplić” nieco brzmienie, zawsze łączę to z zewnętrznym sprzętem analogowym takim jak Manley Slam, który wykorzystuję jako preamp i do masteringu. Do tego jeszcze całkiem sporo kabli (śmiech).
Jak ustawiasz sobie stopę i hi-hat? Wolisz ich miękką czy twardą akcję? Masz jakieś szczególne preferencje co do pozostałego sprzętu?
Lubię średnie ustawienia akcji zarówno stopy, jak i hi-hatu. Nic szczególnego, po prostu chcę sam też trochę popracować naciskając pedały. Dzięki temu utrzymuję w formie swoje stopy, zwłaszcza, że mój hi-hat to 16”, który jest cięższy niż komplet 13” Fast Hat. Nie zalecam nikomu ustawiania pedałów zbyt miękko, ponieważ prowadzi to do pogorszenia pracy nóg, które stają się wtedy leniwe. Oczywiście potrzebujesz bardzo dobrych pedałów – gra na bębnach jest jak jogging, więc potrzebujesz odpowiedniego sprzętu, który zadba o twoje zdrowie, a jednocześnie umożliwi wydajną pracę. Muszę powiedzieć też, że jedną z najważniejszych rzeczy dla perkusisty jest porządny, profesjonalny tron. Bez żadnego dziwnego oparcia, ponieważ udowodniono, że stołki z oparciem źle wpływają na plecy. Poza tym, perkusiści mają tendencję do zbyt wyraźnego osuwania się na oparcie, przez co ich gra staje się również bardziej leniwa.
Ważną częścią holenderskiej kultury są bębny – perkusyjne orkiestry marszowe, Drumbassadors, szkoły perkusyjne, znany producent sprzętu Adams itp. Ty pochodzisz z Belgii. Czy do Twojego kraju przeniknęły po sąsiedzku niektóre z tych tradycji?
Drumbassadors to rzeczywiście świetny duet z Holandii, a orkiestry marszowe są tam bardziej rozpowszechnione niż u nas. We flamandzkiej części Belgii, skąd pochodzę, jest bardzo rozwinięta scena alternatywnej muzyki pop-rockowej i elektronicznej. Dlatego wydaje mi się, że tutejszą tradycją jest gra w zespołach i eksperymentowanie z elektronicznym sprzętem muzycznym. Wiesz, od lat 80. z Belgii wypłynęło bardzo dużo muzyki elektronicznej: new beat, trochę techno, grupy jak The CONFETTIS, TECHNOTRONIC i TWO UNLIMITED – to wszystko produkty belgijskie. W tej chwili sam gram w jednym z największych zespołów dance o nazwie Milk Inc. oraz z najpopularniejszą belgijską artystką pop, Kate Ryan i nie przypadkiem jest to właśnie muzyka elektroniczna grana na żywo. Oczywiście są też u nas szkoły perkusyjne i liczne kluby muzyczne, ale dopiero w ciągu ostatnich dziesięciu lat te prywatne przedsięwzięcia zaczęły cieszyć się powodzeniem. Bardziej tradycyjne style gry i edukacja pod kątem bębnów były do tej pory domeną Holandii. Mamy również nasze lokalne marki, na przykład ręcznie robione bębny Lignum, ale nie są to tak wielkie firmy jak holenderski Adams.
Jeśli chcesz zainteresować młodych perkusistów, musisz grać współczesną muzykę i na tym oprzeć swoje wskazówki. Tak naprawdę, to sam więcej uczę się od tych młodych ludzi, którzy dużo lepiej orientują się we współczesnej muzyce niż ja. Bardzo lubię, kiedy podrzucają mi ciekawe rzeczy do słuchania.