Od niewinnej studenckiej grupy muzycznej do jednej z najbardziej wpływowych i ikonicznych grup rockowych wszech czasów – tak można opisać transformację Pink Floyd. A jedyny członek, który towarzyszył grupie przez cały ten czas, to perkusista Nick Mason. W tym artykule przyjrzymy się bliżej jego życiu i wkładzie w ewolucję Pink Floyd.
Architektura dźwięku: początki Pink Floyd
Zanim Pink Floyd zdobyło globalną sławę, Nick Mason studiował architekturę na Politechnice Londyńskiej. Tam poznał Rogera Watersa i Richarda Wrighta, a wkrótce potem dołączyli do nich Syd Barrett i David Gilmour. Wcześniejsze zainteresowania Masona architekturą mogły mieć wpływ na dźwięk, który pomógł stworzyć dla Pink Floyd – skomplikowane, rozbudowane, a jednocześnie przejrzyste i harmonijne struktury muzyczne.
Rytmiczne serce Pink Floyd
Jako perkusista, Mason był rytmicznym sercem Pink Floyd. Jego styl gry na perkusji, równocześnie subtelny i pełen energii, pomógł kształtować dźwięk zespołu. Choć mniej widoczny na pierwszym planie niż Waters czy Gilmour, Mason zapewniał spójność grupy, a jego wkład był nieoceniony, szczególnie w tworzeniu psychodelicznego brzmienia, z którego Pink Floyd jest znane.
Jednak wkład Masona nie kończył się na muzyce. Jako autor książki „Inside Out: A Personal History of Pink Floyd„, Mason dostarczył cennego spojrzenia na historię i dynamikę zespołu, ukazując życie na trasach koncertowych i w studiu nagraniowym, a także stosunki między członkami zespołu.
Mason i Pink Floyd: wspólna przyszłość?
Ciekawostka: Nick Mason jest jedynym członkiem Pink Floyd, który brał udział we wszystkich albumach zespołu. Jego rytmiczny podkład był konstantą w muzyce zespołu przez wiele dekad. W 2018 roku powrócił do utworów Pink Floyd z nowym zespołem, Nick Mason’s Saucerful of Secrets, wykonując utwory z wczesnej twórczości zespołu.
Może Mason nie kończy swojego muzycznego podróżowania po wszechświecie Pink Floyd? Może odkryje jeszcze nieznane galaktyki dźwięku, które podążają za kometą Pink Floyd. Może zagra kolejne tony, które będą echem legendy. Jestem przekonany, że Mason nie zamknie drzwi do swojego muzycznego domu, a my, słuchacze, będziemy mogli doświadczyć jeszcze wiele niespodzianek. Bo przecież każde bicie serca – jak i każde uderzenie w bęben – to kolejna historia, kolejny dźwięk, kolejna nuta na pięciolinii życia.